Od połowy grudnia w Rep. Środkowoafrykańskiej trwa rebelia. Walki toczą się między kilkunastoma organizacjami zbrojnymi a siłami rządowymi. Dwukrotnie próbowano zdobyć stolicę, Bangi. Rebelia dotyka też naszą szkołę muzyczną w Bouar. Od początku roku do braci Kapucynów przybywają ludzie, którzy w obawie o swoje życie, uciekają do jedynego bezpiecznego miejsca. Klasztor w ciągu pierwszych tygodni stycznia przekształcił się w obóz dla azylantów. W połowie miesiąca liczebność ludzi w tym tymczasowym miejscu wynosi około 3000 ludzi. Są to głównie kobiety i dzieci, które szukają schronienia. Mężczyźni – jak powiedział nam brat Benedykt Pączka – zostają w domach, aby bronić dobytku.
W Bouar wszystko zaczęło się zaraz po Nowym Roku. 600 metrów od szkoły rozległa się strzelanina. Na terenie szkoły została tylko kucharka ze swoimi dziećmi. Zaalarmowany tą informacją brat Benedykt szybko pobiegł do szkoły. Nie chciał zostawić kobiety samej z dziećmi. Schowali się w rowie na terenie budowy. Nad ich głowami coraz bliżej słyszalne stawały się odgłosy walk.
Dziś w tymczasowym obozie na terenie klasztoru przebywa ponad 2500 ludzi, czasami liczebność wzrasta do prawie 5000 osób. W pomoc zaangażowały się World Food Programme, Unicef, Caritas, ONZ, ale pierwsi byli sympatycy African Musci School. To oni odpowiedzieli na apel brata Benedykta i zaczęli za pośrednictwem naszej fundacji wspierać azylantów. Na początku brakowało wszystkiego – jedzenia, środków sanitarnych, koców. Teraz, dzięki zebranym środkom, byliśmy w stanie sfinansować powstanie przychodni na terenie klasztoru (niedawno miał miejsce pierwszy poród).
W tej chwili sytuacja jest stabilna, ale ludność wciąż wymaga pomocy. Po kolejnych potyczkach rebeliantów z siłami rządowymi zawsze brama do obozu jest pełna nowych, przerażonych ludzi. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni wszystkim, którzy przyłączyli się do naszego apelu i wspólnie pomagają ludziom w Rep. Środkowoafrykańskiej! Dzięki naszym Darczyńcom, dzieci mają co jeść, pić oraz otrzymują pomoc medyczną.